Dopiero teraz....
Wiem, to było dawno. 25 kwietnia... bardzo płakałam. Łzy zalewały moją twarz. A jednak się stało... Łezka i Luna straciły tatę. Przepraszam, że dopiero teraz o tym piszę, ale wcześniej nie mogłam się pozbierać. Nikuś umarł. Nie ma go z nami. Może być w naszych sercach, ale nigdzie indziej. Osierocił w ten sposób dziesięć myszek.
,,Trzymałam go na rękach. Ciężko dyszał. Mama przyniosła przeciwbólowy i próbowała wcisnąć mu strzykawką do pyszczka. On odmówił. Niespodziewanie wyskoczył mi z ręki i zaczął skakać po podłodze, ale w sposób oznaczający śmierć. Podniosłam go z łzami w oczach. Miał jeszcze skurcze przedśmiertne r, a potem... oddał ducha."
Zrobił wszystko co mógł w tak krótkim życiu. W pełni je wykorzystał, ale nadal nie mogę pogodzić się z jego odejściem.
Nikusiu, zawsze byłeś wielki , choć twoje rozmiary były zamałe dla twojego wielkiego serca i ducha.


  PRZEJDŹ NA FORUM